niedziela, 19 września 2010

letnia niedziela



nie, nie chlodnia, ciepla i pelna niespodzianek.
rano (a raczej kolo poludnia) pojechalismy na piknik do parku, chcialam pojechac do ikei po szafe do pokoju dzieci, ale pogoda zdecydowanie nie sprzyjala zakupom. wiec pojechalismy do parku, takiego wypasionego z prawdziwa trawa i polana do biegania ;) zosia poczatkowo nie byla zadowolona, ciagle pytala o hustawki i slizgawki, ale sie rozkrecila.


park jest dlugi, i caly czas cos tam nowego robia, ciagnie sie wzdluz wody na brooklynie,


wiec jest widok na manhattan.

nie dane nam bylo zapomniec, ze jestesmy w ny, na srodku polany rozlozyl sie, hmmm, ekshibicjonista??? no nie wiem, ale tak bym go nazwla, byl to mezczyzna w srednim wieku, powiedzmy kolo 50tki, opalal sie w stroju nieco skapym, byly to meski stringi w koloze zolto-zielonym, bardzo mocno wyciete. siedzial w pozycji lotosu (sama bym chciala umiec tak siedziec, no moze nie koniecznie w takim stroju ;) lezal, przewracal sie na boczek ;) smialismy sie, ze w new jersey zaraz by go poproszono o ubranie sie, a kto wie, moze i by go aresztowali ;) ale nie tu ;)
a po poludniu niespodziankowy baby shower dla ani t. chyba ja naprawde zaskoczylismy, trzeba sie bylo troche natrudzic, bo twarda z niej sztuka, jak cos sobie wymysli, ale udalo sie sila wielu glow przywiezc ja na przyjecie specjalnie dla niej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz