czwartek, 16 września 2010

tornado

przeszlo nam nad glowami, a ja o niczym nie wiedzialam??? nic dziwnego, he???

wyciagnelam dzieciaki po 5 na spacer, ktory przeksztalcil sie w male zakupy warzywno-owocowe. zanim doszlam do skelpu zoska prawie mi na platformie zasnela, powinnam byla wrocic, ale brnelam dalej, zakupy robilam byle jak, bo caly czas musialam zoske budzic, a nic na nia nie dzilalo, wydawalo sie, ze ma powieki ciezkie jak kamienie, same jej lecialy...jak wyszlam z walentino spadla mi z platformy, a na dworze juz grzmialo i blyskalo sie JEDNOCZESNIE!!!
nie wiem ile czasu zajelo mi dotarcie do domu, gora 7 minut, ale bylam mokra od potu, a zoska super rozbudzona. wpadlam do domu doslownie w ostatniej chwili, jak wchodzilismy po schodach pierwsze krople deszczu spadly na swietlik w korytarzu. jak weszlismy do domu lalo juz potwornie, nie bylam w stanie sciagnac prania ze sznurka, bo tak na mnie padalo, po 3 probach poddalam sie i obserwowalam z dziecmi jak nasze reczniki fruwaja po ulicy jeden po drugim i nic nie moglam zrobic, potem pofruna salelita, przewrocil sie motor sasiada i i pomyslalam sobie, ze to tylko reczniki, sie po burzu znajda. po wszystkim wyszlam z dziecmi na zwiady i 'zebrac pranie' i dopiero wtedy do mnie dotarlo co sie dzialo, nie wiem ile drzew polamalo, OGROMNYCH drzew, ulice pozamykane, kable pozrywane, samochody przywalone drzewami, ploty powywracane, szyby powybijane, to naprawde bylo tornado...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz