czwartek, 4 listopada 2010

rozne roznosci

zosia w koncu zaczela opowiadac, ze maja w przedszkolu we czwartki lekcje wloskiego. zapytana jak dzis bylo w przedszkolu tak powiedziala:
'byla dzis miss. luisa-bongiorno i jesce grazie'
podoba sie jej wloski, mowilam jej, ze babcia pracuje we wloszech i ze mowi po wlosku, moze dlatego?
przyniosla pokolorowana lalke z opisanymi po wlosku czesciami ciala, ja zaczynalam mowic, a ona konczyla, calkim niezle nam poszlo.
wlasnie, czuje pewien nacisk, zeby zaczac uczyc zosie literek, ze ktostam juz potrafi spelowac (ma jakas taka plyte do nauki rozpoznawania liter, ktora sie dzeciom podoba i dziala) nie widze u niej zainteresowania literami, nie pyta o nie jak czytamy, nie pyta jak piszemy na tablicy kreda. potrafi kilka napisac, czy ulozyc z rurek, ale nie ja ja tego nauczylam, ani jakas super plyta. nie wiem, moze powinnam sie zaczac martwic...poczekam na nia, moze sama zacznie dociekac...bawila sie dzis z tata w szkole, zapytalam ja czego beda sie uczyc, powedziala ze czytac ;)

zacza sie nieslychanie nielubiany przez mnie sezon grzewczy, nie to ze ogrzewania nie lubie w ogole, ale jest jedna z tych rzeczy, ktore w tym mieszkaniu dzialaja mi na nerwy, nigdy nie jest tak jak trzeba, albo zimno, albo upal. w tym tygodniu mielismy juz wszystko, czyli kombinowalismy z termostatem. w srode bylo tak goraco, ze odkurzalam z bluzce na ramiaczkach. ogrzewanie jest parowe, czyli syczy tu i tam, czasam dosc glosno. zosi sie nie podoba, chce zeby bylo zimno w domu, zeby tylko nie syczalo i smierdzialo:
'a fujt, smierdzi ten kalalafor'

caly czas bawi sie lalka, wczoraj miala na imie alicja, cos tam bylo nie teges, wiec dostala alicja smoka, zapytalam sie:
jak sie czuje alicja?
nie nie tak zle, dobrze sie czuje!

przytulanka hipcio ostatnio spi w pudelku po butach, na lozku kolo glowy, ponoc potrzebne mu lozko, doradzilam, ze moze powinna poprosic mikolaja o nie ;)

a propos mikolaja, to od przaeszlo tygodnia czytamy na dobranoc 2 te same ksiazki, basie i boze narodzenia oraz basie i przedszkole. schodzi nam dobre pol godziny jak nie zasnie przy drugiej, a mi az w gardle zasycha. tak wlasnie dzis jej czytalam po raz 10ty i cos do mnie dotarlo. sa w tej ksiazce pewne nie dokonca fajne rzeczy. zosia ostatnio nie chiala zalozyc nowych spodni (to nic nowego, ale tym razem bardzo plakala, to byla juz czyba 4 proba namowienia jaj na te spodnie) w pewnym momenie zaczela mowc ze bede sie z niej dzieci smialy..
????????????????????
nie moglam dojsc skad jej cos takiego do glowy przyszlo??? dzieci w tym wieku jeszcze sie z ciuchow nie smieja??? chyba ze dosrosli im podpowiadaja, tak mi sie przynajmniej wydaje. w ksiazce o przedszkolu kolezanka smieje ze z basi, ze ta przyszla do przedszkola w starym powyciaganym dresie. klejne rzecz to slowo 'glupi' pojawi sie u basi wielokrotnie. zosia powiedzila we wtorek marcie, ze mama jest glupia, bo zapomniala jej wlozyc do plecaka foldera...

uslyszalam tez dzis cos milego dla odmiany:
namaluje mamusiu cos pieknego!
co takiego?
ciebie i mnie! ;)
a potem stwierdzila, ze jednak nie bedzie malowala, tylko pobawi sie play doh, eh, obiecanki cacanki, a glupiemu radosc ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz