niedziela, 21 listopada 2010

bilans urodzinowy


wlasnie, mi sie ciagle wydaje, ze mam 28 lat, a tyle ma przeciez ola, siostro, zebys nie zapomniala, tak przypominam! ale najlepsze jest to, ze ciagle wydaje mi sie, ze mama, to ma tak z 36 ;) a tyle ma niemaz kochany!
zawsze kolo urodzin zaczynam sie nad soba lekko rozczulac, myslec co zrobilam, czego ciagle NIE zrobilam, taki rokroczny bilans, powiedzmy ze zazwyczaj wypadam srednio we wlasnych oczach, w tym roku nie jest inaczej, ACZKOLWIEK jestem z siebie niezmiernie dumna, ze pisze to dla was wszyskich, dzieci moich kochanych, rodzicow, siostry, przyjaciol. lubie to robic, lubie nawet bardzo i dziekuje, ze czytacie, gdyby nie wy, to by bylo jak pisanie ksiazki i chowanie jej do szuflady, jak to slusznie marta ujela. marta, dzieki ze, pokazals mi, ze to nie jest takie trudne, gdyby nie ty, tego bloga by nie bylo.


obchodzilsmy urodziny w piatek, bo w soboty bylismy zaproszenia na roczek ryska, syna lucji i
ladislawa, brata jakuba. tak wiec rano zrobilismy z zosia tort. ktory okazal sie byc troche trudny. w sklad ciasto wchodzila szklanka wody, szklanka
maslanki i jeszcze calkiem sporo oleju. no
mozna sie domyslec, ze wyszlo to lejace. no nic to,
sprawszilam raz jeszcze liste skladnikow,
wszystko sie zgadzalo. wlalam ciasto do tortownicy, wkladam do piekarnika, a to cieknie jak z kranu. dobrze, ze zauwaylam, bylo by po torcie. proby zatamowania przecieku papierem do pieczenia sie nie powiodly. wlalam ciasto do 2 patelni. upieklo sie, i nawet calkiem niezle wyszlo, szkoda, ze nie mozna go normalnie w tortownicy
piec, z patelni wychodzi takie troche krzywe...krem, czyli gwozdz programu zrobilismy z mascarpone, kremowki, vanilii i cukru. mmm, wszyscy go uwielbiamy, jak widac ;)
potem poszlismy do sklepu po niezbedne rekwizyty czyli:
pibipczace trabki (nie do konca bylam pewna, czy beda pibipczaly, na szczescie trafilam) czapki no i nowe 'spinkols' , zosia uparla sie na gwiazdki, ktore okazaly sie byc potwornie twarde. potem kazdy kto mial jesc tort musial najpierw uslyszec od zosi hiostorie, ze gwiazdki sa bardzo dobre i twarde! nie na moje biedne i niezwykle kosztowne uzebienie...
niemaz wrocil z pracy zaskakujaco wczesnie, byla to najmilsza urodzinowa niespodzianka.
zosia i adas mocno dmuchali, ze az 'niegasnace' swieczki zdmuchneli na amen!




















wieczorem kolejny odcinek 'usta usta' wzruszajacy, lezka sie az w oku zakrecila takiemu jednemu, a takiej jednej to nawet z oka uciekla, chyba nawet nie jedna.

1 komentarz:

  1. Dlugo cie nie bylo chyba swietowalas! Obiecywalam, zapowiadalam sie i co zapomnialam?! Zaganialam sie?! Przepraszam, wszystkiego najlepszego kolezanko. Taka szczesliwa na tym zdjeciu! To piekne lata Basiu rozejrzyj sie! A w bilansie daj sobie 5 z plusem.

    OdpowiedzUsuń