wtorek, 24 sierpnia 2010

alpinista

chyba ten nasz adam zostanie. dzis rano w trakcie szykowania sie do parku (ubierania troche wiecej, bo pogoda naprawde jesienna) slysze jak zosia z kuchni krzyczy:
'mamo, mamo, adas wsedl na stol!!!"
no to ja zadzieram kiece i lece, bo powaznie to brzmialo. adam stoi na stoliku zosi i majstruje przy sciennej lampce, super z siebie zadowolony i podekscytowany ;). potem jeszcze ze 2 razy zanim wyszlismy do parku. jak wstal z popoludniowej drzemki zaraz polecial do stolika. zupelne nowe zachowanie, zosia moze raz czy 2 weszla, ale na pewno nie mialam z nia takiego problemu, ze musze krzeselka przewracac (jeszcze nie zalapal, ze mozna krzeslo postawic i wejsc na stol, za to udalo mu sie jakos prrzyniesc z lazienki taki stoleczek na ktorym zosia staje do mycia rak i zebow, no i po nim ponownie sie wdrapal na stol).

wlasnie przytuptaly 2 sprragnione wody stopy. przyniosly ze soba hipcia (nowa stara przytulanka) i konika pony, ulubionego malutkiego, a ja tu stukam i lodzika zajadam:
' co ty tu mas?
'nie ruszaj, myslas juz zeby!'
'ja tylko pomacham' (nie chodzi o machanie, tylk o wachanie, tak to wymawia)
'pomachala i poszla, do hipcia i konika dolaczyl termos ;)
minelo 30 sekund
gole stopy ponownie przytuptaly:
'siku mama, siku...'
30 sekund:
'mama jus'
stpopy podreptaly do siebie, a roczki tylko hipcia trzymaly

jeszcze o adamie i jego nienawisci do jesiennego ubioru. dzis rano chcial odgryzc rekaw bluzce ;) a wczoraj z pol godziny wyl jak mu bluze z kapturem zalozylam. zaraz przypominal mi sie olaf jak plakal szarpal zimowa kurtke, chyba to samo przede mna, nie wiem, czapke to chyba trzeba bedzie na supel pod broda wiazac...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz