piątek, 13 sierpnia 2010

ksiezniczka na ziarnku grochu


czytalam wczoraj zosi na dobranoc, tekst znany, ale ja nie o tekscie, ilustracje, cudowne, bajkowe, zosia tylko prosi, o taka sukienke, buciki, bluzecke wszytsko pieknie wyciete, naklejone, naszyte, wydziergane przez pania ewe kozyre-pawlak. zosia dotyka rozyczek, koronek, mysli ze mozna je zlapac. na koncu ksiazki jest ksieznkiczka we wlasnej osobie i kilka sukienek, wszytsko wskazuje na to, ze mozna to wyciac, ale jakos mi szkoda, chyba jest jeszcze za mala, poczekam, moze za pol roku...to nasze wieczorne czytanie to jedna z ulubionych czesci dnia, klade sie na jej lozku i czekam co dzis wybierze (modle sie jak nigdy, zeby tylko nie wybrala o misiu benjaminie, moze ma fajne ilustracje, ale polskie tlumczenie kuleje strasznie) ok, wybrala nusie i losie, tylko dlaczego wyrzuca losie bobki za okno ;)

znowu nie poszlam do dentystey, bo juz tak bardzo mnie nie boli...
bylam za to w valentino (lokalny warzywniach, odkad maja konkurencje, stal sie bardziej dostepny dla mam z dziecmi i wozkami, ale do wagemans to mu jeszcz barakuje...)i kupilam cala mase przeroznych sliwek, powoli koncza sie brzoskwinie, a juz niedlugo bede pyszne jablka, tylko co to oznacza???? jesien, piekna nowojorska jesien, jedna z moich ulubionych por roku, zaraz po wiosnie. niby gorace to lato jest i czasmi nie do wytrzymania, ale i tak go szkoda, na szczscie tutejsza jesien jest naprawde dluga i zlota.

wieczor, dzieci kapia sie razem, lazienka jest ze tak powiem prawie w kuchni, krecimy sie z niemezem, zazwyczaj on ich kapie, ale gdzies polazl, adam placze, ide sprawdzic co sie dzieje:
'czemu adas placze zosiu, co sie stalo?'
'bo mamusia go zostawila samego' powiedziala pani super wazna- powazna ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz