poniedziałek, 17 stycznia 2011

jeden lodzik i milion koralikow


kupilam zestaw koralikow w ikei dla zosi, a sama sie nimi co jakis czas bawie. okazalo sie, ze te kraliki bardzo
mnie relaksuja. tak wiec sobie dzis poukladalam. dla zosi sa troche za trudne, sama musialam sie ich nauczyc, ukada sie je na takich hmmm szablonach z malymi bolcami, a potem sie toto prasuje i wychodza takie wlasnie fajne rzeczy. adam oczywiscie nie omieszkal skosztowc, a noz widelec bylo to cos slodkiego...




















jak zaczynalam pisac bloga napisalam, ze na okraglo adam na mnie wisi, minelo pol roku i adam ponownie zacza na mnie wisiec. tyle tylko ze teraz wazy blisko 30 funtow. nie wiem co sie synku dzieje, ale mam nadziej, ze nie potrwa to dlugo, a trwa juz tydzien. mysle ze wychodza ci trojki, ponoc bol dla doroslego czlowieka nie do zniesienia.
udalo mi sie zlapac jeden z niewielu usmiechow tego dnia:

















jak wstal z popoludniowej drzenki zosia jadla wodnego lodzika, to byl ostatni lodzik, siostra sie pieknie z bratem nim dzielila. wolal lizac od niej niz wziac do reki, dziwne...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz