sobota, 15 stycznia 2011

sliski, bardzo duzy, jak szklo

tak opisala zosia swoj sopel, ktory poza tym byl jeszcze pyszzzny ;) a tato nie zadowolony, ze pozwolilam jesc, jakby sam kiedys sopli nie zajadal. wlasnie przypomniala mi sie histora stara bardzo. bylismy jeszcze w polsce, julka byla taka mniej wiecej jak zosia teraz. niemaz urwal z daszku na strzelinskiej (gdzie mieszkal) wielki, naprawde ogromny sopel i co z nim zrobil? no wiadomo, nie musze pisac gdzie go sobie przystawil, potem dal go julce , no a ta wpatrzona w wojka zaczela robic tak samo ;)))
nasz dzisiejszy sopel zostal zerwany z kolka od sznurka, urosl na wyciagniecie reki z kuchennego okna. w piatek bylo u nas -10 stopni! siasiedzi na dole nie mogli 2 dni drzwi otworzyc bo im zamarzly! takiej zimy za naszej kadencji jeszcze nie bylo!!!
zosia nie mogla sie doczekac, kiedy adam poloze, bo wtedy miala dostac sopelka. chodzila za mna caly dzien i pytala kiedy bedzie mogla dostac ten 'slop' 'co takiego kochanie?'
no ten 'srop mamo!' nie wiem o czym mowisz kochanie, gdzie on jest?'
'no ten za oknem mamo!'


1 komentarz: