poniedziałek, 18 października 2010

boo at the zoo

kurcze nie moge sobie wybaczyc. bylismy w niedziele w zoo na bronxe, a w zwiazku z tym, ze juz niedlugo bedzie haloween, przebrane dzieci mialy wstep wolny. jakos nie zwrocilam na ta wiadomosc szczegolnej uwagi, bo mamy tam karty stalego klienta i za wstep nie placimy ;)
no i zaczelo sie jak juz stalismy w kolejce do wejscia:
'dlacego dziescynka jest pseblana, ja tes chce byc pseblana ,mamo...'
trwalo to jakies 10 min, a potem zapomniala, ale ja jakos nie moge, taki piekny dzien, taka fajna okazja zeby sie przebrac, na caly dzien!!! ehhhh...



zeczelismy od karuzeli z owadami, nawet ja przejechalam sie z adasiem, aczkolwiek jak tylko wsiadlam, ktos oglosil przez megafon, ze dorosli moga jechac tylko z dziecmi ponizej roku ;)
potem byl fantastyczny motyli ogrod, zosia byla troche zawiedziona, ze molylki nie chcialy na niej siadac, a ja zla ze ktos mi wyja krem do rak z torby, ponoc jak sie posmaruje czyms pachnacym to siadaja na rekach, moze nastepnym razem sie uda.

kolejna atrakcja, bardzo polecana przez naszych sasiadow byla dora 4d

seans trwal 10 min, ale szczesliwie lub tez nie, dostalismy miejsca w pierwszym rzedzie. nawet ja naciskala polota, ktorego dora mi podala ;) jak zaczelo chlapac woda (dora leciala na linie nad woda) to sie zosia troche przestraszyla, a jak siedzenia zaczely drgac, bo leceli samolotem, to zaczela krzyczec. tato na szczescie uratowal sytuacja, wzia na kolana, sciagnela okulary i jakos dotrwala do konca. adas okularow nie zalozyl, ale i tak bardzo mu sie podobalo, skakal mi na kolanach i wierzgal nogami, zwlaszcza jak lecialy banki mydlane. fajne to bylo, ale nie wiem, czy zosia jeszcze raz bedzie chciala tam isc, niedlugo zmiana repertuaru, bedzie polarny ekspres.














potem odwiedzilismy afryke, myszy i rozne myszowate, weze i rozne wezowate (babcia odmowila wejsca do tego ostatniego ;)
zosia zapytana co sie jej najbardziej podobalo, powiedziala ze zyrafy. piekne byly, takie powolne, dostojne, niegdzie sie nie spieszyly, mozna bylo pomyslec, ze to byly jakies posagi, takie smukle, te zyrafy fafy, wysokie jak szafy ;)

jeszcze taka jedzeniowa dygresja, w sobote babcia zrobila ratatuli na odiad, zosia jak tylko uslyszala, zaraz zapytala:
'co tata tuli????'


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz