wtorek, 19 października 2010

galka


nawet nie pomyslalam, zeby o tym napisac, ale babcia sama sie prosila:
'tylko mi o tym nie pisz!'
nie no, wybacz babciu, ale musze ;)
babcia urobiona po pachy (tak jak mowilam, przyjechala do nas na ciezkie roboty) do kolekcji mrozonek mozna dopisac lasagne i pudelko sosu do spaghetti ;)
wiec babcia robi te lasagnie (liczba mnoga, zrobila 2, do zamrozenia i na jutro na obiad) niemaz wpada z praniem i burzy sie:
'co sie tam swieci????' zagladamy z mama, ale nic nie widzimy??? mama jest ciut blizej, nagle widzi!!! zostawiono (zeby nie bylo, ze to ktos konkretny) wlaczona maszyne do espresso, bacia rzuca sie na tytulowa GALKE i przekreca nie w ta co trzeba storne, galka ... ODPADA!!!

ja leze w tym czasie juz na podlodze, niemaz kiwa glowa i opuszcza kuchnie, babcia stoi oslupiala z galaka rece ...
jeszcze sie nam wydaje, ze da sie naprawic (mi i babci), ale nie, jednak sie nie da, niemaz nie jest jakos super zasmucony, babcia ciagle nie moze uwierzyc, ze zepsula ta maszyne, zwala wine na niemeza, ze zamiat sie pytac kto maszyny nie wylaczyl, powinien sam ja wylaczyc!!!
potem jeszcze wciska nam histore o tym ze nie ma czucia w tym palcu ktorym krecila, niemaz kwituje to krotko i dosadnie:
'czucia moze i nie masz, ale pare to masz' ;)))))
tak wiec wyciagnelam stare, tradycyjne maszynki do kawy, jutro na sniadanie prawdziwe espresso!!!
a w zwiazku z ta galak, przypomniala mi sie baaardzo stara historia, jeszcze mieszkalismy u haliny na 68 ;) przyjechali do na na sylwestra marta z artkiem, tacy jeszcze bardzi swiezi w ameryce od kilu hmmm tygodni? (my to bylismy juz starzy wyjadacze, ja w stanach pol roku, niemaz 9 miesiecy ;) wiadomo ze marta to waga lekka, zeby nie powiedziec: piorkowa. poszla do lazienki umyc rece, wrocila z galka od baterii, zamiast ja podniec do gory, przekrecila ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz