poniedziałek, 14 lutego 2011

kocham was na okraglo

brudnych od czekolady, zupy, sosu, ryzu i galaretki!
rano po przebudzeniu Z zapytala czy bedzie walentynkowy 'kortocik?'
kortocika nie bylo, byly za to na podwieczorek truskawki w koczeladzie ;) A pierwsza zjadl z ogonkiem, jak sie mozna bylo spodziewac...



































rano poszlismy na paczki do dunkina. zosia bardzo je lubi, wiec czemu nie. na dworze bylismy juz kolo 9. na miejscu zamowilam 4 paczki w kszalcie serca z kremikiem, lukrem i sercowymi spinkols, siegnelam po portfel do torby, glebiej i glebiej szperalam, ale juz wiedzialam, ze nie mam go w torbie...
tak wiec podziekowalam panu za te piekne paczki i zrezygnowana zaczelam Z tlumaczyc, ze zapomnialam pieniedzy, a moja madra corka tak mi odpowiedziala: 'nie martw sie mamo, nic sie nie stalo!'
wtedy wiedzialm ze musze te paczki jakos zalatwic. poszlismy na plac zabaw, chwile sie pobawilismy i kolo 10 poszlismy do zakladu fryzjerskiego gdzie pracuje ewa. z pozyczona 5 poszlismy jeszcze raz na te paczki. byly wysmienite, a po skonczeniu A kurtka nadawala sie juz tylko do prania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz