niedziela, 20 lutego 2011

urodziny jakuba

troche sie obiawialam, czy zosia podola. wstala w sobote razem z baratem przed 6 rano. impreza byla na 4. po lunchu mocno prosilam, zeby sie polozyla, nic z tego, nie bylo mowy o odpoczynku, a tak mi sie marzyla mala drzemka, jak nigdy, serio!
lunch zaczelismy jesc kolo 12. za pozno jak sie okazalo. adam odpadl w polowie miski, zasna z lyzka w ustach ;)
ale dobrze mu sie spalo, pociagna 2 i pol godziny!
na urodzinach byly zabawy z latrkami. super sprawa. no i fajnie, ze dostalismy nowa baterke (latarka po slowacku ;), bo taka mala do reki mielismy tylko jedna i troche sie o nia bili.
bawilismy sie kiedys w szukanie kropka. wieczorem po kapaniu, kolacji i bajce, a przed czytaniem. schowalam kropka po lozkiem, zgasilam swiatlo i zosia z tata szukala, a adam ekcytowal sie ciemnoscia. za mcno go schowalam jak na pierwszy raz,nie udalo sie znalezc, musimy to koniecznie powtorzyc.
dzieci na urodzinach bylo tak fajnie malo. czterolatek jakub (jubilat), jego 15miesieczny brat rysko, alicja, zoska i adam. jakub jest slowakiem. zapytalismy sie rodzicow jak sie po slowacku spiewa sto lat, tyle sie znamy, a jakos nie moglam sobie przypomniec jak to idzie? okazalo sie ze spiewaja zdrowia szczescie i czegos tam jeszcze na melodie 'happy birthday' ;)
w zwiazku z przedluzona drzenka adama mialysmy z zosia sporo czasu na wyko ianie urodzinowej kartki. zosine postaci zaczynaja miec coraz to nowe elementy. nos to juz nie jest jedna kropka tylko 2, no i mozna sie juz 5 palcow u rak doliczyc ;) na kartce jest jakub z balonami i myszka(mojego autorstwa) z zawianymi balonami, bo straszie w sobote wial wiatr ;)
smiechu dostarczyla nam bita smietana po slowacku, bo nie chciala sie ubic, niemaz juz zacza pomstowac na trader joes', gdy po chwili okazalo sie , ze ubijana jest 'half na pol' czyli smietanka do kawy, a nie kremowka ;0)
swieczki na wyczekanym jak zawsze torcie jakies mocna smierdzace byly, zosia skwitowala to jak zwykle glosnym i wyraznym 'fujt, co tak smierdzi?'
do domu biedna nie dojechala, zasnela w polowie 10 minutowej trasy. przenieslismy ja z auta prosto do lozka. spala do rana z jedna pobudka na siku. cos tak do sebastiana o zimnie mowila. wiec ja przykryl druga koldra, a potem przemyslal co mowial, jej nie bylo zimno, tylko mowila, ze podloga jest zima ;)
rano nie moglismy wstac z lozka. wysiadlo ogrzewania. w sypialni bylo 15 stopni, u dzieci dobre kilka stopni mniej, w okolicach zosi lozka pewnie z 10, bo spi przy samym oknie...a na dworze bylo -8...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz