poniedziałek, 7 lutego 2011

taki bardzo bardzo

zwykly, piekny dzien!

wiadomo, ze roznie bywa, raz lepiej raz gozej, dzis bylo poprostu pieknie, oby wiecje takich dni.
jak zwykle, po wizycie marty k. kilka zmian w naszym rozkladzie dnia, bo tak to mozna nzwac ;)
zosia nie oglada bajki rano, tylko po lunchu, jak adam spi (nie byla jakas super z tego pomyslu zadowolona, ale powiedzmy, ze dala rade ;). super sprawa, ja ma wtedy chwile dla siebie, na spokojne jedzenie i myslenie ;) ona troche przy tym ogladaniu traci sily, ale moze dzis poprostu za dlugo ogladala, nie bardzo pamietalam, o ktorej dokladnie zaczela, a bajka byla nowa i nie wiedzialam jak dlugie sa odcinki (btw richard scarry od kochanej ewy i darka ;)
no i szykuje zosi dzien wszesniej jakies 'plastyczne' zajecie na rano. ma zajety czas przed sniadaniem, potem robi sobie przerwe i po sniadaniu konczy. no i jak to z tymi pierwszymi
razami bywa, zaliczylam mala wpadke. naszykowalam zosi miedzy innymi 2 pary nozyczek (zygzakowate i proste), no i zanim doszlam rano do kuchni, adam mi obydwie pary przyniosl, widok mrozacy krew w zylach... adam wstal o 6:30, czyli mozna powiedziec, ze byla to
ta mniej piekna czesc dnia ;) 20 minut udalo mi sie go w lozku przetrzymac, za 10 siodma obudzil zosie. poszlam do niej na malego porannego przytulanca, a syn w tym czasie przyniosl mi wspomniane wczesniej nozyczki...
potem sniadanie, ubieranie, adam bajke, a zosia ksiake, swietna ksiazke, ktora dostala od ewy i lukasza, o owadach rozne takie ciekawostki (nie wiem, czy wiecie, ze pajak to nie jest owad? bo ma 4 pary nog, a nie 3 no i jego cialo sklada sie z 2 czesci, a owadzie zawsze z 3!)
o godzinie 9 z minutami bylismy juz na dworze!!!
poszlismy na poczte wyslac 2 slodkie koperty, kupilismy znaczki, a wlasnie, jak to na poczcie, doszlo do malego incydentu, stojac w kolejce wypisywalam jakas tam obowiazkowa forme w tym czasie weszlo 2 azjatow i wcisneli sie przed wozek!! nawet nie zdazylam sie oburzyc. ciemnoskory pan stojacy przede mna im szybko wyjasnil, ze kolejka zaczyna sie za mna ;) obslugiwala mnie baaardzo mila pani, ja nie zartuje!!! usmiechnela sie do zosi!!! zazartowala na temat slodkich kopert, sprzedala mi znaczki i zyczyla milego dnia! niesamowite, zazwyczaj wychodze z poczty super poirytowana.
potem byla jeszcze wizyta w polskim sklepie i poszlismy do parku na hustawki. pogoda byla przepiekna, snieg ciagle jeszcze lezy, tak wiec wozkiem na plac zabaw nie dalo sie wjechac, ale sie nie poddalam, wzielam adama na rece i jakos doszlismy. na hustawce okazalo sie, ze adam nie lubi wysoko ;)
sluchalismy jak spiewaja ptaki, szukalismy wiosny, ale nic nie udalo sie znalezc. tylko te ptaszki i piekne slonce ja zapowiadaly.
wracajac do domu obserwowalismy latajace nam nad glowami samoloty (bardzo sie adasiowi podobaja). zosia kruszyla po drodze chlebek wasa i byla troche zawiedziona, ze ptaszki nie przylatuja zajadac.
po powrocie jezdzili razem na pazmie (kolejny super prezent urodzinowy) ganiali z balonami,
przeczytlalismy po ksiazce, lunch (ciagle zjadamy pourodzinowy pyszny makaron z przepisu babci) adam poszedl spac, zosia ogladala bajke a ja robilam obiad ;) co bylo przyjemne, bo nikt mi nie przeszkadzal, na nodze nie wisial i nie pytal czego ten robak strzela i czym ;)
potem zagralysmy w 'sad' nowa gre, ktora zosia dostalo od panstwa dazenowski, ktorzy to w dniu urodzin zosi, dowiedzieli sie, ze tak na nich mowimy, dodam jeszcze, ze byli zdziwieni dlaczego ;)
wracajac do gry, to jest piekna i bardzo sie zosi podobala:

wygralismy z krukiem, udalo sie nam zebrac wszytskie owoce. zosia byla jednak bardzo wspanialomyslam, nie zabrala sobie ostatniego wygranego jablak, tylko dala je krukowi
bardzo mi sie ten jej gest spodobal.
po drugiej adam wstal i dzien potoczyl sie dalej tak samo pieknie, zwyczajnie. bawilismy sie,
zjedlismy obiad, troche malowalismy

, potem male sprzatanie pokoju (adam zasadniczo nie sprzata, zosia zawsze jedna rzecz, najczesciej papierowe cegly), kapiel, kolacja, bajka, ksiazka i slodki sen!

troche mnie boli prawa reka bo caly dzien bylam 'tina' ballerina, kukielka baletnica ktora zosia dostala od klanu kasperskich :o) oh, coz zosia tej tinie dzis nie pokazala, wszytskie ulubione zabawki, scielila jej lozko, pokazywale swoje prace, tulila, przybijala piatki. co jakis czas, przez caly dzien prosila mnie, zebym wlozyla raczke, czyli zostala tina ;)

taki zwyczajny, piekny dzien.
dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz